Punkt 15. Portyk świata hiszpańskojęzycznego

Na półkolistym romańskim łuku ozdobionym w górnej części w stylu bizantyjskim i wykończonym w stylu mudejar, można odczytać wielkimi literami: “Genesis de La Hispanidad” *Geneza Hiszpańskości”. Cały plan zwiedzanie miał pokazać nam historię Krzysztofa Kolumba, który przedstawił swój projekt, uzyskał dla niego akceptację, by udać się w podróż na Santa Maria. Teraz stajemy przed historyczną prawdą, której nie można zmienić ani usunąć. Przechodząc przez portyk, znajdujemy się przed La Pinta i La Niña (Palos), te dwa statki były tymi, które rozpowszechniły wieści o Odkryciu.

Data 12 października, kiedy obchodzimy Dzień Hiszpańskości, jest niedokładna. Tak naprawdę, o ekspansji hiszpańskiej kultury możemy mówić dopiero od momentu, kiedy Kolumb przed obliczem Królów Katolickich, uroczyście przysięgając, że od tej pory odkryte przez niego ziemie będą wyłączną własnością hiszpańskich władców. Niedługo po tym i wydaniu słynnej Bulli Aleksandra VI (dzielącej kontynenty między Hiszpanię i Portugalię) wyruszył na swoją drugą wyprawę, w której wzięło udział 17 statków wraz z 1500 osadnikami, której celem była La Española. To był początek historii, która na zawsze zmieniła świat.

Mijając portyk, kończymy na rufie. Z tego miejsca można zobaczyć drugą fasadę tego samego portyku (15). Chrystus intronizowany z czterema ewangelistami. Kolumb zawsze czuł, że został wybrany przez Chrystusa, a wszystkie dokumenty, które po nim pozostały, przypominają nam o jego zamiarze w odniesieniu do “La Ynpresa de las Yndias”. Czasami podpisywał się jako “XpoFerens” (Ten, który niesie słowo Chrystusa tubylcom i prowadzi ich do Niego) i jego pierwotny pomysł, kiedy przyszedł ofiarować swój projekt królom, miał odzyskać Dom Święty (Jerozolimę), który był w rękach niewiernych przez kilka dziesięcioleci wcześniej. Chciał stworzyć wielką armię dla Odkupiciela wraz z wasalami Wielkiego Chana Azji (8), jednocząc w ten sposób siły wystarczające do ostatniej Krucjaty.  Wierzył w to aż do śmierci i było to dla niego ważniejsze, niż bogactwo. Co ciekawe, król Ferdynand i Krzysztof Kolumb mieli ten sam pomysł – chcieli użyć bogactw z Indii, by odbić Jerozolimę z rąk niewiernych.

Rzeczywistość Nowego Świata bardzo różniła się od myślenia i postawy, już wtedy admirała, Kolumba. Nie chciał ziemi (jego spadkobiercy nie otrzymali żadnej), a z każdą kolejną wyprawą (były ich cztery), coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Najgorsze, co stało się ze starym admirałem, to to, że nie był w stanie umrzeć spokojnie. Nie umarł sam, ani nie został porzucony, ale zmarł w rozgoryczeniu, że został pozbawiony czci oraz wszystkich tytułów, które mu się należały. I to przekleństwo zostało przekazane jego synowi, Diego.